Po dwóch tygodniach przerwy, Chrobry do meczu w Gdańsku nie przystąpił w pełnym składzie. Do kontuzjowanego Jakuba Kuzdry dołączyli Mateusz Machaj, Gabriel Estigarribia i Natan Malczuk. Pomimo braku w kadrze tego ostatniego, trener Piotr Plewnia i tak zdecydował się na grę dwójką młodzieżowców, wykorzystując Alberta Zarównego i Szymona Bartlewicza. Miejsce Estigarribii zajął natomiast Michał Michalec.
Pierwsi zagrozili gospodarze. Już w 5. minucie przed szansą stanął Tomas Bobcek, ale Damian Węglarz obronił jego strzał. Chrobry nie pozostawał bierny i dosyć regularnie zbliżał się do pola karnego Lechistów. Najlepszy tego dowód dał w 16. minucie. Po akcji prawą stroną i dograniu w szesnastkę Bartosza Biela strzelał Dawid Hanc, lecz zrobił to niecelnie.
Po takich dwóch akcjach spotkanie zostało przerwane na długie minuty z powodu zadymienia boiska od środków pirotechnicznych. Zespoły zeszły do szatni i zanim wznowiły grę, musiały się ponownie… rozgrzać. To trochę wyprowadziło z rytmu dobrze prezentujących się głogowian, bo chwilę po rozpoczęciu Damian Węglarz przy próbie wybicia został przyblokowany przez Tomasa Bobcka. Na szczęście futbolówka nie zmierzała w światło bramki. Jednak w 34. minucie już tak. Z dystansu przymierzył Ivan Zhelizko, a po odbiciu piłki przez Damiana Węglarza dobił ją Bobcek. Ten sam zawodnik miał okazję na podwyższenie wyniku, ale w tym przypadku głogowski golkiper już nie dał się pokonać. Pierwsza odsłona skończyła się na prowadzeniu Lechii, która miała wyraźnie lepszą tę drugą, następującą po nieplanowanej przerwie część pierwszych 45 minut.
Po zmianie stron pierwszy atak należał do miejscowych. Składną akcję mógł wykończyć Maksym Khlan, lecz górą był Damian Węglarz. W 59. minucie uderzeniem zza szesnastki próbował Szymon Bartlewicz, jednak piłka przeszła obok bramki.
Bardzo groźnie było w 69. minucie. Najpierw strzelał Maksym Khlan, przy czym skutecznie interweniował Damian Węglarz. Przy odbitej piłce znalazł się Tomas Bobcek i być może zaskoczony tym niestety dla siebie spudłował.
Więcej okazji mieli Lechiści – to fakt, ale Chrobry mocno powalczył do końca i opanował ostatnie minuty. Po rzucie rożnym i jego przedłużeniu przez Rafała Wolsztyńskiego blisko domknięcia był Mikołaj Lebedyński, któremu w ostatniej chwili futbolówkę zabrano sprzed głowy. Nawet na sekundy przed końcem głogowianie ruszali na bramkę rywali, jednak nic z tego, zabrakło „czyściejszych” szans. To Lechia cieszyła się z kompletu punktów. Chrobry pozostaje bez z nich, choć zwłaszcza na początku prezentował się bardzo solidnie i z optymizmem może wyczekiwać ligowego finiszu.
Do końca roku jeszcze dwa mecze. W sobotę 16 grudnia o godz. 15.00 ostatni występ na Wita Stwosza, gdzie Pomarańczowo-Czarni podejmą GKS Katowice.
tekst: Łukasz Jaremkiewicz, Chrobry Głogów
zdjęcia: 400mm.pl